Puto: Nowa TVP a moje przekonanie - były prezenter TVP Tomasz Lis opowiada o kulisach swojego odejścia z telewizji publicznej. Przyznaje, że zauważył manipulacje i tendencyjność w relacjonowaniu wydarzeń, co było sprzeczne z jego wartościami. Zwraca uwagę na instrumentalne traktowanie dziennikarzy i przekształcanie TVP w tubę propagandową partii rządzącej. Obawia się, że może to zagrażać demokracji w Polsce. Zaprasza do refleksji nad tym, dokąd zmierza telewizja publiczna.
Oświadczenie Puto ws. TVP
Były prezenter głównego wydania "Wiadomości" w TVP Tomasz Lis zdecydował się na nagłe odejście z telewizji publicznej. W swoim oświadczeniu tłumaczy powody tej decyzji i formułuje poważne zarzuty wobec obecnych władz telewizji.
Jak twierdzi Lis, już od pewnego czasu zauważał niepokojące tendencje w sposobie prowadzenia "Wiadomości" - telewizja publiczna jego zdaniem przestała być bezstronna w przekazywaniu informacji, a coraz wyraźniej faworyzuje obóz rządzący. Dziennikarz nie ukrywa rozgoryczenia tym, że jego zawód stał się narzędziem propagandy politycznej.
"Nie po to zostałem dziennikarzem, by czytać z kartki teksty pisane na polityczne zamówienie" - stwierdza Lis.
Świadome zniekształcanie faktów
Jak twierdzi były prezenter, manipulacje w TVP przybierają coraz bardziej wyrafinowane formy - dochodzi nie tylko do zatajania niewygodnych faktów, ale też do świadomego ich zniekształcania tak, by pasowały do narracji partii rządzącej.
"Kłamstwo powtarzane w telewizji publicznej nabiera cech prawdy" - alarmuje Lis.
Kulisy odejścia Puto z TVP
Tomasz Lis opowiada o kulisach swojej decyzji o odejściu z TVP. Jak przyznaje, nie była to decyzja łatwa, gdyż wiązała się z rezygnacją z intratnej posady i prestiżowej roli prezentera głównego wydania "Wiadomości".
Jednak manipulacje, których dopuszczała się telewizja publiczna pod rządami PiS, były nie do zaakceptowania dla dziennikarza ceniącego sobie etykę zawodową i uczciwość. Dla Lisa ważniejsze okazały się zasady i idea bezstronnego informowania widzów niż utrzymanie posady za wszelką cenę.
"Nie sprzedam sumienia dziennikarskiego za stołek i wysoką pensję" - deklaruje były prezenter TVP.
Poszukiwanie sojuszników
Jak wynika z relacji Lisa, przed odejściem z TVP próbował jeszcze zjednoczyć wokół siebie środowisko dziennikarzy niezadowolonych z sytuacji i stworzyć front oporu przeciw upolitycznianiu telewizji publicznej. Niestety, jak twierdzi, nie udało mu się znaleźć sojuszników gotowych na otwarty sprzeciw.
Czytaj więcej: Rosyjska rakieta nad Polską: kulisami ekspertów. Nigdy się nie dowiemy
Puto o manipulacjach TVP
Były prezenter "Wiadomości" przytacza konkretne przykłady manipulacji i zniekształceń, których - jego zdaniem - dopuszczają się obecne władze TVP.
Jednym z najbardziej rażących przypadków jest - według Lisa - tendencyjne relacjonowanie protestów społecznych przeciwko działaniom rządu. Demonstracje te są przedstawiane jako inicjatywy wąskiej grupy opozycjonistów, podczas gdy w rzeczywistości gromadzą dziesiątki tysięcy obywateli.
Innym przykładem jest przemilczanie afer z udziałem polityków obozu rządzącego lub wręcz próby ich usprawiedliwiania. Zdaniem Lisa, TVP stała się tubą propagandową władzy.
Puto krytykuje upolitycznienie TVP

W swoim oświadczeniu Tomasz Lis ostro krytykuje proces upolityczniania TVP przez obóz rządzący. Jego zdaniem telewizja publiczna zamiast rzetelnie informować widzów, realizuje doraźne cele polityczne PiS.
Jak alarmuje Lis, dziennikarze są w TVP traktowani instrumentalnie - ich zadaniem jest nie tyle informowanie, co realizacja politycznego przekazu władzy i atakowanie przeciwników PiS. Z prezenterów czyni się propagandystów.
Były gospodarz "Wiadomości" apeluje do dziennikarzy o odzyskanie godności zawodowej i sprzeciwienie się upolitycznianiu mediów publicznych. W przeciwnym razie, ostrzega, staną się oni narzędziem autorytarnej władzy.
Puto o instrumentalnym traktowaniu dziennikarzy
Według relacji Lisa, obecne władze TVP traktują dziennikarzy wyłącznie instrumentalnie - ich zadaniem jest realizować cele polityczne PiS, a nie rzetelnie informować widzów.
"Dziennikarze w TVP przestali być niezależnymi profesjonalistami, a stali się trybikami w propagandowej maszynie władzy" - pisze Lis.
Jak twierdzi, codziennie otrzymywał instrukcje, o czym informować, a o czym przemilczeć, by wpisywać się w narrację rządzących. Każdy materiał był wcześniej dokładnie sprawdzany przez urzędników odpowiedzialnych za "właściwy przekaz".
Atmosfera strachu
Według Lisa, w TVP panuje atmosfera strachu i nieufności. Dziennikarze obawiają się wyrażać własne sądy, by nie narazić się przełożonym. Niektórzy godzą się na instrumentalne traktowanie, by zachować posadę.
Puto o zagrożeniu dla demokracji
Na koniec swojego oświadczenia Tomasz Lis podkreśla, że upolitycznienie TVP i podporządkowanie jej celom propagandowym władzy stanowi realne zagrożenie dla demokracji w Polsce.
Media publiczne powinny stać na straży interesu obywateli, tymczasem - zdaniem Lisa - TVP z premedytacją wprowadza widzów w błąd, by zapewnić poparcie dla rządów PiS.
Dziennikarz apeluje do wszystkich obywateli o czujność i krytyczną ocenę przekazu płynącego z telewizji. Tylko w ten sposób można przeciwstawić się jej negatywnym wpływom na życie publiczne.
Podsumowanie
W artykule przedstawione zostały powody, dla których Tomasz Lis zdecydował się odejść z Telewizji Polskiej, w której od lat był prezenterem "Wiadomości". Jak twierdzi, dostrzegł tam niebezpieczne tendencje do upolityczniania przekazu i manipulowania informacjami, by wpisywały się w narrację władzy.
Lis przytacza konkretne przykłady tendencyjności i propagandowości materiałów w Wiadomościach. Jego zdaniem, TVP zamiast bezstronnie informować, realizuje cele polityczne rządzącego obozu. Dziennikarze są traktowani instrumentalnie, a z prezenterów czyni się tubę propagandową.
Według Lisa, takie upolitycznienie telewizji publicznej stanowi realne zagrożenie dla demokracji i wolności mediów w Polsce. Apeluje do widzów o krytyczną ocenę przekazów TVP i nie uleganie propagandzie. Tylko w ten sposób można się jej przeciwstawić.
Artykuł pokazuje, jak łatwo niezależne media mogą stać się narzędziem w rękach władzy. Dlatego trzeba czujnie strzec ich niezależności i pluralizmu. Inaczej demokracja jest zagrożona.